Dziewczyna odebrała już za
drugim sygnałem.
- po starem, ale ty lepiej
opowiadaj co u was! Dolecieliście już?
- dobrze, zdążyłam już
nawet obejść plażę. Mówię ci, kiedyś tu ze mną przyjedziesz –
zaśmiała się.
- zazdroszczę cie, ja tu
śleńczę i lepię pierogi – wybuchnęłam gromkim śmiechem.
Chłopcy oderwali się na chwilę od gry i spojrzeli na mnie. W
słuchawce usłyszałam głos kobiety – oho, matka wzywa, idę na
randkę z piekarnikiem. Trzymaj się.
- no cześć – rzuciłam i
rozłączyłam się.
- Emily! - usłyszałam
krzyk jednego z chłopców.
- czego się drzesz? Nie
stoję przecież kilometr od ciebie! - odkrzyknęłam.
- sory – to był Louis –
graj z nami.
- Emily jest za dorosła na
takie zabawy – zaśmiał się Chris, a ja rzuciłam w niego
poduszką.
- mówisz tak, bo nie
zabawiam się z twoimi kolegami, którzy tylko gapią się na mój
tyłek – sprostowałam go.
- ale za to, jaki seksowny
tyłek – dodał Harry, szczerząc się szeroko.
- taa.
- jeszcze nie widziałeś
jej w stroju kąpielowym – rzucił mój brat i śmiesznie poruszył
brwiami.
- Chris! - znowu rzuciłam z
niego poduszką.
- no to jutro idziemy na
plaże! - wrzasnął ochoczo Zayn, a ja spiorunowałam go wzrokiem.
- jutro mamy bankiet ciołku
– sprostował go Liam.
- ej, ale ten bankiet to
taki z wieczorowymi ubraniami? - zapytałam, a gdy przytaknęli,
Chris wybuchnął śmiechem – coś ci dzisiaj za wesoło bracie –
syknęłam do niego – ja nie idę.
- bo?
- żartujesz?! - wybuchnął
Chris – ostatnim razem w sukience to ona była na swojej komunii!
Osiem lat temu!
- dziwisz mi się? Moje
dzieciństwo spędziłam z tobą ciołku i jakoś cię nie ciągnęło
do zabawy lalkami ze mną, wolałeś te swoje samochodziki. Więc to
twoja wina.
- moja? - oburzył się.
- ewentualnie matki, że cię
urodziła – posłałam mu szeroki uśmiech, a on szybko złapał
mnie w talii i zaczął łaskotać. Zaczęłam krzyczeć przez
śmiech, żeby mnie puścił, ale na marne. Moja twarz zrobiła się
czerwona, a z oczu poleciały łzy.
- no nie wierze – odezwał
się mój brat i mnie puścił – w końcu popłakałaś się ze
śmiechu. Wisisz mi dychę.
Otarłam ręką kropelki
wody i odsunęłam z twarzy moje włosy.
- dobra, idźcie już sobie
– powiedziałam.
Chłopcy zaczęli wychodzić
z pomieszczenia. Wszyscy z wyjątkiem Harrego, który wygodnie
rozłożył się na moim hotelowym łóżku i z rękami założonymi
za głowę uśmiechał się szeroko.
- a tobie, to specjalne
zaproszenie trzeba wysłać? - zapytałam go.
- ale ja się nigdzie nie
wybieram, tutaj mi wygodnie.
- a ta twoja lalunia nie
będzie zazdrosna? Wiem, że mam lepszy tyłek, ale no wiesz –
przysunęłam się bliżej niego – to kosztuje.- Chłopak seksownie
przygryzł dolną wargę.- a teraz dobranoc – Harry jeszcze chwilę
po marudził i wyszedł z pokoju.
Wskoczyłam pod kremową,
miękką poście i wtuliłam się w poduszkę. Zasnęłam.
Obudziłam się o trzeciej w
nocy z wielkim bólem głowy. Zapaliłam lampkę nocną i
przeszukałam zawartość szafek i toreb. Cholera! Nie wzięłam
leków przeciwbólowych. Po cichu wyszłam z pokoju i zapukałam do
pokoju Chrisa. Oho, pan mocny sen daje o sobie znać. Zostało mi
tylko iść do nowych znajomych. Westchnęłam ciężko i zapukałam
w pierwsze lepsze drzwi. Po chwili otworzył mi zaspany blondyn.
Super, ja to mam szczęście.
- Emily? - zdziwił się i
przetarł oczy.
- hej, słuchaj tak mi
trochę głupio, ale masz może środki przeciwbólowe?
- eem... chyba tak, wejdź –
gestem ręki zaprosił mnie do środka, ziewając przy okazji.
- przepraszam, że cię
obudziłam.
Nic nie odpowiedział,
zapalił lampkę i zaczął przeszukiwać torby.
- usiądź sobie, jeszcze
nie zdążyłem się rozpakować.
Przytaknęłam głową i
opadłam na kraj łóżka. Przeszły mnie zimne dreszcze. Niall podał
mi tabletkę i szklankę wody. Usiadł obok mnie. Wypiłam lekarstwo.
- dziękuję – odparłam i
ruszyłam w stronę wyjścia.
- Emily – zatrzymał mnie
– na pewno dobrze się czujesz? - mimo że było ciemno, zobaczyłam
w jego oczach troskę.
- wszystko dobrze, zawsze
tak mam, jak lecę samolotem – uśmiechnęłam się lekko.
- aha
Wyszłam z jego pokoju i
szybko wskoczyłam pod moją cieplutką pościel. Zasnęłam, tym
razem już spokojnie.
Obudziłam się rano.
Łagodne promienie słońca, nieśmiało przedostawały się przez
zasłony do pokoju. Umyłam zęby i twarz. Wybrałam strój, ubrałam
się i rozczesałam moje niesforne włosy, po czym zeszłam na dół,
do restauracji na śniadanie. Cała zgraja już tam była. Usiadłam
między Chrisem,a Louisem. Moda kelnerka podała nam zamówione
wcześniej potrawy.
- jutro jest wigilia –
zaczął mój brat – czemu nie spędzacie świąt z rodziną?
- nasz manager ma na nas
inne plany – odparł Liam i nadgryzł kawałek kanapki.
Harry i Zayn cały czas na
mnie spoglądali. Bałam się jeść, czując na sobie ich
spojrzenia.
- macie jakiś problem? -
warknęłam z końcu.
- to już nie można sobie
popatrzeć na ładną dziewczynę? - oburzył się Mulat.
- szukaj gdzie indziej –
mruknęłam – idę od was, nie chce mi się jeść.
Windą wróciłam do
pokoju. Ubrałam czarne trampki, zgarnęłam portfel i telefon do
kieszeni. Zamknęłam za sobą drzwi i poszłam na miasto, szukać
sukienki na bankiet. Słońce mocno świeciło. Przymknęłam lekko
oczy i na noc założyłam ciemne okulary. Doszłam na ulicę
wypełnioną małymi butikami i dużymi, markowymi sklepami. Weszłam
do jednego z nich. Od razu uderzyła mnie fala chłodnego powietrza,
do nosa wdarł się przyjemny zapach, a do uszu wleciała łagodna i
spokojna muzyka. Rozglądnęłam się pomiędzy wieszakami pełnymi
kolorowych sukienek i dostojniejszych stroi.
- pomóc pani w czymś? -
usłyszałam za sobą wysoki głos. Należał od do niskiej, drobnej
blondynki.
- szukam sukienki na,
powiedzmy specjalną okazję.
Dziewczyna kiwnęła głową
i ruchem ręki wskazała, abym poszła za nią. Podała mi kilka
sukienek i pokazała na przymierzalnie. Weszłam do środka i
zamknęłam za sobą drzwiczki. Rzuciłam okiem na stertę ubrań i
westchnęłam głośno.
Przymierzałam już siódmą
sukienkę, ale albo za mała, albo za duża, a to kolor nie taki jak
trzeba, albo za długa, a to za krótka. Miałam już dość. Została
ostatnia. Kremowa w falbanki, bez ramiączek. Spodobała mi się
najbardziej, dlatego podeszłam do kasy i zapłaciłam za nią.
Dokupiłam jeszcze do tego czarne szpilki. Wróciłam do hotelu około
piętnastej. Wzięłam prysznic, założyłam sukienkę, uczesałam
włosy, zrobiłam lekki makijaż. Stanęłam przed dużym lustrem i
uśmiechnęłam się do siebie. Ubrałam buty, chwyciłam za torebkę
i wyszłam z pokoju. Chłopcy stali na korytarzy, byli odwróceni do
mnie tyłem, zacięcie o czymś dyskutowali. W pewnym momencie Liam
się odwrócił a jego szczęka opadła w dół.
Reszta również się
odwróciła, a ich miny były podobne do miny Liama. Wyglądali na
zaskoczonych.
- wiem, że nie jestem
piękna, ale no bez przesady – mruknęłam.
- żartujesz sobie?
Wyglądasz pięknie – odezwał się Harry i szeroko się uśmiechnął
– jest na co popatrzeć.
- idziemy ? - rzuciłam, a
oni zgodnie przytaknęli głowami. - obym się tylko nie zabiła na
tych szpilkach – westchnęłam cicho do siebie, ale Zayn chyba to
usłyszał, bo momentalnie znalazł się przy mnie.
- spokojnie będę cię
łapać – zaśmiał się i złapał mnie pod rękę – ładnie
wglądasz.
- umiem sama chodzić.
- troszczę się o twoje
kości. Nie chce, żebyś się mi tu połamała.
- każda wymówka dobra –
posłałam mu fałszywy uśmiech i uwolniłam się z jego uścisku.
Weszliśmy do czarnej
limuzyny. Samochód w środku miał białe, obite skórą siedzenia,
a w oparciach dwóch foteli przyczepione były odtwarzacze DVD.
Jechaliśmy w ciszy. Widziałam, że chłopcy są bardzo przejęci tą
uroczystością. Chris natomiast nie rozstawał się ze swoją
komórką.
Po godzinie stania w korkach
dojechaliśmy pod ogromny, nowoczesny budynek. Szofer otworzył nam
drzwi. Gdy wyszłam z samochodu, oślepiły mnie blaski fleszy, a do
uszu wdzierały się głośne krzyki fanek i głosy reporterów,
którzy próbowali nawiązać kontakt z zespołem. Niepewnym krokiem
ruszyłam przed siebie, stąpając po aksamitnym czerwonym dywanie.
Razem z Chrisem zajęliśmy nasze miejsca. Chłopcy prawdopodobnie
udzielali teraz jakiegoś wywiadu. Podszedł do nas kelner i
poczęstował drinkami. Gala oficjalnie się zaczęła, a nasze
gwiazdy doszły do nas już przy zgaszonych światłach. One
Direction zgarnęło dwie statuetki, a część rozdania pokazywana w
telewizji już się skończyła.
- to co ja idę –
oznajmiłam i zaczęłam zbierać się z fotela.
- niby gdzie? - zdziwił się
Louis – a after party?
- jakie znowu afte... -
przerwała mi głośna, ale zarazem spokojna muzyka. Popatrzyłam
drętwo na ludzi, którzy schodzić się na parkiet. Kobiety ubrane w
dostojne kreacje, z fryzurami z zapewne najlepszych salonów w
mieście, a mężczyźni ubrani w garnitury bądź smokingi tańczyli
z towarzyszkami w rytm muzyki. Scena wyglądała jak z jakiegoś
Hollywoodzkiego filmu. Zrezygnowana usiadłam z powrotem na białym
krześle. Chris już podrywał jakieś wytapetowane laski, Liam,
Louis i Zayn rozmawiali z producentem muzycznym, a Harry prowadził
zawziętą dyskusję z panną Swift, która również pojawiła się
na bankiecie. Wyszłam na zewnątrz tylnymi drzwiami. Z mojej torebki
wyciągnęłam papierosa oraz srebrną zapalniczkę. Próbowałam ją
zapalić, przygryzając przy tym trunek ustami.
- cholera – mruknęłam i
rzuciłam przedmiotem przed siebie.
- chcesz? - usłyszałam za
sobą męski głos. Lekko podskoczyłam ze strachu. Zayn stał i
trzymał w ręce żarzącą się, czerwoną zapalniczkę. Odpaliłam
papierosa i zaciągnęłam się szarym dymem. Zayn uczynił to samo i
oparł się o ceglaną ścianę budynku - piękna dziewczyna nie
powinna palić.
- piękna dziewczyna nie
pali bez powodu – odgryzłam się.
- to jaki masz powód?
- nie jestem aż tak
zdesperowana, żeby mówić o moich problemach pierwszej lepszej
osobie.
- to to zmieńmy. Zostańmy
przyjaciółmi.
- dzięki, ale nie.
- czemu?
- nie lubię cię!
- czemu? - dopytywał.
Zamilkłam, nie ma sensownego powodu, dlaczego go nie lubię. - tak
myślałem – widać było, że posmutniał.
- przyszedłeś tu po to,
żeby prawić mi wyrzuty sumienia?
- przepraszam.
Zgasiłam papierosa i
wróciłam do środka. Usiadłam przy stoliku. Wibracja w telefonie i
nowa wiadomość. Nelly - „jak tam przygotowania do świąt?”
uśmiechnęłam się i odpisałam „ ty lepiej klej te pierogi, a ni
pisz do mnie”. Już po chwili otrzymałam odpowiedź „ale
śmieszne, co robisz?” nie zdążyłam nic napisać, bo do stolika
przyszli chłopcy.
- chce wam się tu siedzieć?
- zapytał Liam.
- ja to bym coś zjadł –
rzucił Niall, pierwszy raz w moim towarzystwie. Reszta zaczęła się
z niego śmiać.
- to jedziemy? - spytałam z
nadzieją.
- tak.
Wsiedliśmy do limuzyny,
która zawiozła nas do hotelu. Gdy wysiadałam z samochodu, poczułam
na swoich biodrach czyjeś silne dłonie. Odwróciłam się i
zobaczyłam szczerzącego się do mnie Zayna.
- obmacywać to sobie możesz
swoją dziewczynę, nie mnie – warknęłam i wyswobodziłam się z
jego uścisku. W połowie drogi do hotelu dogonił mnie Chris.
- jutro wigilia – zaczął
– gdzie się wybieramy?
- obojętne, byle by z dala
od tych pacanów.
- ej mała...
- chris – przerwałam mu –
ile razy mam ci mówić, mam siedemnaście lat, nie mów do mnie
mała!
- okey, okey duża –
zaśmiał się, a ja wywróciłam oczami.
- dobra, to już wolę mała
– ściągnęłam z nóg moje szpilki. Moje nagie stopy stąpały
teraz po aksamitnym czerwonym dywanie.
- wiedziałem, że
ulegniesz, ale wracając do tematu, Niall to nasza rodzina,
powinniśmy spędzić z nim chociaż te jedne święta... - w tym
momencie poczułam, jak ktoś unosi mnie do góry i zaczyna ze mną
biec. Odwróciłam głowę i zobaczyłam ucieszoną twarz chłopaka z
burzą loków.
- puść mnie! - krzyknęłam
– Harry do cholery! - chłopak trochę zwolnił, ale nie reagował
na moje słowa. Zaczęłam się wierzgać na wszystkie strony. -
boże, Styles idioto puść mnie! - wyrwałam się i stanęłam na
podłodze. - co to do cholery miało być?!
Jego mina zrzedła.
- prze...- zaczął, ale mu
przerwałam.
- dobra, cześć –
odwróciłam się i weszłam do mojego pokoju.
______________________________________________________________________________
no hejj !!
dziękuję wam za te 16 komentarzy!!!! kocham was no ;***
pozdrawiam was gorąco!! do następnego <3